
Dzięki takiemu rozwiązaniu zwykły użytkownik nie musi już martwić się o szukanie rozwiązań problemu nieobecności w dystrybucji takich rzeczy jak odtwarzanie MP3 lub oglądanie filmów na Youtube, których instalacja sprawia wiele problemów początkującym fanom Linuksa. Podobną zaletę ma też Mint KDE w stosunku do Kubuntu. Okazja wydania Minta KDE w wersji RC sprawiła, że postanowiłem przyjrzeć się bliżej tej dystrybucji i sprawdzić, czy warto ją instalować. Po krótkim przeglądzie wersji Live DVD mam niestety mieszane uczucia.
Podstawową wadą jaką ja - jako purysta KDE, mógłbym zarzucić tej dystrybucji jest posiłkowanie się oprogramowaniem GNOME. Jest to cecha szczególna Minta, który stara się wypełniać luki w oprogramowaniu KDE SC własnymi narzędziami stworzonymi dla wersji GNOME. We wcześniejszych wersjach takie rozwiązanie jak najbardziej sprzyjało obsłudze systemu przez początkujących użytkowników, gdyż niektóre z narzędzi Minta biją na głowę narzędzia dostarczane przez GNOME, a nawet Canonical. Tym razem jednak uważam, że deweloperzy sporo przesadzili pod tym względzie. Menu środowiska aż pęka w szwach od oprogramowania Gnome co wpływa w znacznym stopniu na spowolnienie działania systemu w stosunku do Kubuntu i jego zapotrzebowanie na pamięć. Mógłbym zrozumieć implementację takich programów jak Software Manager (MintInstall), którego budowa sprawia, że jest przyjemniejszy w użytkowaniu dla nowych fanów Linuksa od KPackageKit ale już dodanie Synaptica, który pełni podobne funkcje, a jest dość skomplikowany to już przesada. Niektóre z programów też nie powinny się tu znaleźć jak chociażby GNOME Mplayer, który ma swojego odpowiednika w postaci SMPlayera z przyjaźniejszym dla KDE kodem Qt. Obecność MPlayera jest też nie na miejscu ze względu na obecność VLC, który spokojnie starczyłby do większości zastosowań programu GNOME i oferuje wiele więcej.
Takich dubletów jest znacznie więcej jak choćby Songbird i Amarok. Autorzy dystrybucji wyszli z założenia, że skoro dają wersję DVD to mogą upchnąć więcej programów, a użytkownik sam wybierze co mu się podoba. Dla mnie to niepoprawne posunięcie ponieważ zmusza użytkownika do pobrania większej ilości danych (ponad 1,2 GB), co dyskryminuje osoby posiadające łącza z limitem danych. Nie miałem też okazji sprawdzić ile z tych programów instaluje się na dysku po instalacji systemu, ale zapewne będziemy mieli zajęte więcej miejsca, niż w przypadku innych dystrybucji. Jednak co by nie mówić o tej wadzie doskonale sprawdza się w przypadku wersji LIVE zwłaszcza w połączeniu z zainstalowanymi kodekami.
Dewiza Minta "from freedom come elegance" też mało sprawdza się w przypadku wersji KDE. O ile wersja GNOME bije na głowę wersję Ubuntu pod względem wyglądu, a Mint w wersji Fluxbox jest najlepiej dopracowaną dystrybucją tego typu to w przypadku KDE ma znów mieszane uczucia. Ładny zestaw tapet i splash kontrastują, po uruchomieniu z motywem Plasmy Oxygen, który wielu użytkownikom wydaje się już bardzo archaiczny i według mnie ustępuje dostępnemu obecnie w KDE motywowi Air. ten drugi zresztą jest także dostępny, ale chciałbym w tym miejscu powołać się na zasadę pierwszego wrażenia. Całość psuje także niezbyt dopasowany styl GTK+ dla programów GNOME, których w systemie jest dość sporo, więc oglądamy go dość często. Developerzy nie wzięli sobie do serca faktu, że QtCurve stosuje się do upodobnienia programów w stylu GTK do KDE, a nie żeby wyglądały ładniej.
Denerwujące jest też dublowanie się aplikacji w menu (Software Manager występuje w trzech kategoriach), co może przysporzyć trochę trudności początkującemu użytkownikowi w i tak mało ergonomicznym według mnie Kickoffie. Deweloperzy postanowili też włączyć dwuklik myszy w systemie i choć można te ustawienie łatwo zmienić to nie jest zbyt wygodne dla kogoś kto już miał do czynienia z jakąś dystrybucją z KDE SC.
Mint KDE RC sprawia wrażenie jakby jego celem nie byli nowi użytkownicy, którzy chcą się zapoznać ze środowiskiem KDE, ale ci którzy wcześniej korzystali z GNOME i to właśnie nim pragną deweloperzy się przypodobać. Wiem, że ta opinia jest dość subiektywna i wiele rzeczy może ulec zmianie w finalnej wersji, o której postaram się też napisać, ale jak dla mnie przekroczono dość znacznie granicę pomiędzy natywnymi funkcjami środowiska, a uproszczoną wygodą. Sposób w jaki autorzy zarządzają oprogramowaniem implementowanym w systemie bardzo wpływa na jego jakość, a zwłaszcza lekkość dystrybucji co w przypadku KDE SC ma duże znaczenie.
Na zakończenie, krótka informacja. Jakiś czas temu w sieci pojawiły się plotki o mariażu Minta z Debianem. Plotka okazała się niedawno prawdą, gdyż deweloperzy poinformowali o wydaniu wersji testowej Minta opartej o Debiana Testing. Dystrybucja będzie tylko jedną z wielu wspieranych przez Minta i będzie funkcjonować obok wersji opartych na Ubuntu. Celem tej gałęzi ma być przyspieszenie Minta i dopracowanie lekkości tej dystrybucji. Nie bez znaczenia pozostaje także zachowanie ciągłości repozytorium, dzięki czemu uniknie się przeinstalowywania systemu co pół roku. Nowa gałąź Minta będzie na razie dostępna tylko ze środowiskiem GNOME, ale KDE SC będzie można zainstalować przez repozytoria.