środa, 1 czerwca 2011

Powrót do przyszłości

Ostatnio zrobiłem się strasznie nonkonformistyczny i pewnie to duża zasługa Linuksa, jednak takie życie "pod prąd" daje człowiekowi ciekawe doświadczenia i przede wszystkim odkrywanie ciekawych rzeczy, które są poza zasięgiem wzroku ludzi kierujących się takimi samymi trendami jak reszta, aby tylko się nie wyróżniać. Więc w pewnym momencie człowiek zaczyna się łapać na tym, że staje się wrogiem swoich wcześniejszych poglądów, które wtedy uważał za słuszne. Ja uważam, że to dobrze, pozwala na spojrzenie na tę sprawę z kilku punktów widzenia i uczy człowieka wielu rzeczy.



Wracając do KDE (po małym mezaliansie z GNOME na przełomie wersji) już wtedy byłem postrzegany jako ktoś kto w najlepszym przypadku wspiera środowisko, które nigdy nie osiągnie takiego statusu jakie ma GNOME. Zaryzykowałem. Dziś fajnie jest słyszeć, że wiele osób znów zaczyna interesować się KDE i po przetestowaniu zmienia o nim opinię jaka się ciągnie po okresie, kiedy było ono jeszcze mało stabilne.

No i zdaje mi się, że przestaję być buntownikiem bez powodu i nagle znów należę do dość sporej społeczności, która lubi to co ja. Dla buntownika nie jest to naturalne środowisko i szybko zaczyna myśleć, że coś jest nie tak. Dla blogera też nie jest to dobre doświadczenie, bo tak się stara, aby wzbudzić emocje, a tu słyszy tylko:"Masz rację stary!", "Dobrze gada" i już mu przechodzi chęć na bycie innym od wszystkich. Człowiek myśli wtedy, że wymyślił coś niesamowitego, a tu się okazuje, że wszyscy i tak to wiedzą. Trzeba więc iść pod prąd.

Bez obaw! Nie szykuję żadnej niespodzianki w stylu przejście na GNOME. Jak do tej pory nie znalazłem żadnej alternatywy dla KDE, która by mnie w pełni zadowoliła. Samo środowisko to jednak bogata skarbnica ukrytych możliwości, które często warte są choćby wypróbowania i pomimo wielu błędów niosą ze sobą ukrytą dla innych dawkę oryginalności. I właśnie takimi doświadczeniami chciałbym tu się podzielić.


Pierwszym moim odkryciem jest przeglądarka Konqueror. Pisałem zresztą o tym programie wielokrotnie w różnych sytuacjach i muszę przyznać, że jak kiedyś miałem o nim złą opinię to teraz zaczynam się nim bawić częściej i te doświadczenia inspirują mnie do pewnych przemyśleń.

Konqueror nie jest złą przeglądarką, jego zalety to kwintesencja oryginalności KDE, która sprawiała, że deweloperzy stworzyli wiele koncepcji dla tego środowiska, a których próżno szukać gdzieś indziej. Konqueror łączy ze sobą funkcje przeglądarki internetowej i menedżera plików (na początku był zresztą tylko tym drugim, dopiero później otrzymał możliwość wyświetlania HTML). Jest to według mnie jeden z najoryginalniejszych pomysłów KDE i bardzo ceniony w trzeciej wersji tego środowiska. Niestety obecnie Konqueror stracił na znaczeniu, a prace nad nim posuwają się w ślimaczym tempie. Oprócz przeportowania na Qt4 przeglądarka otrzymała tylko kilka nowych usprawnień w większości przygotowanych specjalnie dla Dolphina. Można więc postawić sobie pytanie: czy warto się w tym jeszcze babrać?

Według mnie - jak najbardziej! Dolphin to świetny program, właściwie jeden z lepszych w swojej klasie problem w tym, że Konqueror jest w stanie obsłużyć większych z jego możliwości. Resztę, których jeszcze nie potrafi można z łatwością do niego dołączyć. Prawdziwym problemem Konquerora jest jego interfejs. W tej chwili nikt nie pracuje chyba nad jego wyglądem jako przeglądarki internetowej, a trzeba zaznaczyć, że program pełni tę funkcję domyślnie w KDE. Większość zmian w wyglądzie dostosowuje się do jego funkcji zarządzania plikami i katalogami, aby nie odstawał od Dolphina. Tymczasem na jego pozycję podkopuje Rekonq z interfejsem zbudowanym w oparciu o najnowsze trendy w przeglądarkach internetowych. Według mnie interfejs Konquerora można by znacznie usprawnić. Kiedyś w czasach KDE 3.5.10 istniał dodatek do tej przeglądarki - metabar, który był pierwowzorem dla panelu podglądu w Dolphinie. Taki panel można by dobrze usprawnić i nadać mu sporo funkcji od możliwości zmian profili do widgetów informacyjnych. 

Niestety idea Konquerora jako programu łączącego zadania przeglądarki i menedżera plików umiera. W ogóle to sam program powoli także dogorywa. W momencie jak zainteresowałem się na serio tym, aby uczynić go domyślną przeglądarką pojawił się problem z Flashem, który nie działa z silnikiem KHTML. Rozwiązaniem jest przejście na WebKit, ale już to wiele świadczy o pracach nad rozwojem programu, zważywszy na to, że błąd wisi już od ponad dwóch wersji KDE SC.


Drugim moim odkryciem okazał się odtwarzacz Kaffeine. Kaffeine także przechodził ostatnio ciężkie chwile. W czasach KDE 3 był jednym z ulubionych odtwarzaczy każdego fana tego środowiska. Po rewolucji czwartej wersji deweloperzy dość długo borykali się z portowaniem programu dla bibliotek Qt4, w międzyczasie jego funkcję przejął Dragon Player, odtwarzacz o znacznie prostszej konstrukcji. Próby zainteresowania się Kaffeine przez różne dystrybucje zakończyły się porażką ze względu na liczne błędy jakie dotykały ten program. Obecnie testowana przeze mnie wersja 1.2.2 nie wykazuje się zbyt dużą niestabilnością, a sam odtwarzacz jest bardzo miły w użytkowaniu i bardzo lekki.

Dużą zaletą Kaffeine jest świetna obsługa DVD. Możliwość zmiany napisów i ścieżki dźwiękowej posiadamy już w trakcie oglądania filmu. Nie mam niestety możliwości przetestowania Audio CD ale zdaje się, że tu obsługa delikatnie mówiąc "leży" (jeśli ktoś testował to niech skomentuje ten fakt). Bardzo urzekła mnie też zakładka Lista odtwarzania. Program posiada dość proste ale za to przejrzyste funkcje tworzenia list odtwarzania i zarządzania nimi. Lista odtwarzania posiada szybki dostęp do naszych katalogów poprzez inspirowane okno openfiledialog. Ponadto to jeden z nielicznych programów na Linuksa posiadający obsługę DVB i co się z tym wiąże telewizji na komputerze. W moim przekonaniu Kaffeine to lepszy wybór dla użytkownika niż Dragon Player program potrzebuje więcej miłości od społeczności i przede wszystkim znalezienia dla niego miejsca w strukturach rozwoju KDE.


Nie twierdzę oczywiście, że oba powyższe przykłady to idealne rozwiązania dla KDE, według mnie warto byłoby jednak powrócić do pomysłów w nich zawartych, które uległy zapomnieniu w trakcie transformacji KDE do nowej wersji, a trzeba przyznać, że w swoim czasie były bardzo oryginalne. Obecnie zauważam, że w kilku dziedzinach (np. wymienionych powyżej) KDE stara się naśladować to co już wcześniej zostało uznane za standard na desktopach zapominając, że samo może wyznaczyć własne trendy. Być może jeszcze wkrótce podzielę się kilkoma innymi pomysłami, które warto byłoby rozszerzyć lub do których warto byłoby powrócić.

Nawiasem mówiąc: jeśli chodzi o moje nonkonformistyczne zachowania, postanowiłem iść drogą, którą niewielu obecnie ma ochotę podążać i powróciłem do źródeł w prawie dosłownym tego słowa znaczeniu. Jako drugą dystrybucję, którą postanowiłem się zająć wybrałem Gentoo i już teraz nie żałuję wyboru.

W zamian za czas jaki trzeba poświęcić na instalację i konfigurację tej dystrybucji otrzymujemy system skrojony pod nasze potrzeby i nasz sprzęt, a nie tak jak dystrybutor postanowił. Oczywiste jest, że w ten sposób dostajemy system znacznie szybszy i wydajniejszy od tego co jest robione "dla wszystkich". Do Gentoo nie potrzeba żadnych poradników, bo większość z ich funkcji spełnia bardzo bogata dokumentacja, która prowadzi nas praktycznie za rękę w przypadku problemów.


Wiele osób przeraża instalacja ze źródeł (choć tu bardzo ułatwiona), jednak należy zaznaczyć, że za odrobinę przyswajania nowej wiedzy otrzymujemy system stale aktualny bez potrzeby czekania na nowe wydanie i w takiej wersji jaka nam najbardziej odpowiada. Osoby, który twierdzą, że zamiast instalacji od podstaw lepiej przeprowadzić usuwanie poinstalacyjne, według mnie nie mają racji. Aby czegoś takiego dokonać i by przyniosło to efekty trzeba najpierw znać nazwy pakietów w całym systemie i wiedzieć, które nam się nie przydadzą. Taka wiedza jest podstawą przy instalacji od podstaw, więc jeśli ją posiadamy nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać tę pierwszą metodę, która jest skuteczniejsza w dopasowywaniu systemu do swoich potrzeb.

To tyle na dzisiaj. Jutro postaram się dokończyć resztę tekstu o Popularności i Photoshopie w Linuksie. Tymczasem zapraszam do komentowania co fajnego KDE mogło by rozwinąć ze swoich oryginalnych pomysłów.